Szef wszystkich szefów w Alpine: Laurent Rossi, czyli ścieżka pasjonata z Korsyki.

 

„Mój ojciec od zarania dziejów pracował przy samochodach Alpine. Przygotowywał też auta do Rajdu Korsyki. Jako chłopiec z L'Île-Rousse, marzyłem by być taki jak on. Urodziłem i wychowałem się w kraju, w którym motoryzacja i rajdy są jak religia…”

11 stycznia na dyrektora Alpine mianowany zostaje człowiek o mało znanym nazwisku. Prawdziwy pasjonat motoryzacji i ścigania. Sprzedał wszystko, co miał, aby opłacić studia w Stanach Zjednoczonych. Pracował w Google, zanim zadomowił się w koncernie Renault. Wizjoner. Oto jego portret.

 

W niedzielę na południu Francji Alpine weźmie udział w swoim pierwszym domowym Grand Prix na torze Paul Ricard. Będzie to to też pierwszy wyścig Laurenta Rossi, który jest siłą napędową zespołu zarówno na torze, jak i w kwestiach formalnych.

- Zaczynałem jako inżynier mechanik, człowiek z prawdziwą pasją do samochodów - wyjaśnia dyrektor francuskiego producenta samochodów Alpine. - Mój ojciec od zarania dziejów pracował przy samochodach Alpine. Przykładowo miał w swoim garażu model A310. Przygotowywał też auta do Rajdu Korsyki. Jako chłopiec z L'Île-Rousse, marzyłem by być taki jak on. Urodziłem i wychowałem się w kraju, w którym motoryzacja i rajdy są jak religia. Poza tym, nie da się poruszać po Korsyce bez samochodu. Mój tata nauczył mnie wszystkiego o autach, dorastałem w tym świecie, świecie motoryzacji. Pasjonowałem się tym. Ciągła obserwacja pracy mojego taty wzmagała moje zainteresowanie, a on co rusz dawał mi wskazówki, abym nie zrobił sobie krzywdy: „Weź długopis, kartkę i zapisz!". W ten sposób popychał mnie do nauki, i zniechęcał do naśladowania go – wspomina obecny szef marki Alpine.

 

Laurent Ukończył Krajową Szkołę Elektrotechniki, Elektroniki, Informatyki, Hydrauliki i Telekomunikacji (ENSEEIHT), a następnie Krajową Szkołę Przemysłu Naftowego i Silników (IFP School), aby finalnie rozpocząć pracę w Renault:

- Przez 7-8 lat, w okresie od 25 do 32 roku życia, zajmowałem się tuningiem silników – kontynuuje. - To była świetna praca, ale ciągle robiłem to samo. Zastanawiało mnie, dlaczego Renault nie sprzedaje swoich samochodów lub silników w innych krajach. Zacząłem podpowiadać i sugerować moim współpracownikom, że moglibyśmy dokonać innych wyborów strategicznych. Zostałem jednak uprzejmie pouczony, żebym skupił się na moich projektach tłoków i zaworów, i słusznie. Brakowało mi wtedy szczegółowej wiedzy, co utrudniało mi zrozumienie niektórych zagadnień i problemów. Dosłownie sprzedałem wszystko, co miałem, aby zapłacić za moje studia w Stanach Zjednoczonych. Ukończyłem kierunek Master of Business Administration na Uniwersytecie Harvarda.

 

W trakcie nauki, Francuz zajmował się doradztwem strategicznym, a po trzech latach został zauważony przez BCG (Boston Consulting Group). W BCG był odpowiedzialny za usprawnienie pracy zakładów produkcyjnych General Motors. To właśnie tam, przez dwa lata, tworzył swoją strategię na przyszłość, zanim został zatrudniony przez Google do prowadzenia marketingu reklamowego dla producentów samochodów.

 

- Po kilku latach obserwacji, wywnioskowałem, że branża motoryzacyjna zmieniła się diametralnie - mówi. - Zrozumiałem, że nie mogę dalej pracować nad światem motoryzacji z zewnątrz. Pracując w Google, który jest jedną wielką bazą danych, miałem bardzo ograniczone możliwości. Złożyłem podanie o pracę w Renault, a po dwóch miesiącach pan Carlos Ghosn (ówczesny prezes Renault-Nissan) zauważył mnie i zaproponował abym zajął się strategią. Od tego wszystko się zaczęło.
Po zmianie sposobu zarządzania w firmie, wraz z zespołem pracował dzień i noc przez sześć miesięcy, pod kierownictwem Luki de Meo, nowego CEO, nad opracowaniem i uruchomieniem planu Renaulution, który definiuje strategię grupy na najbliższe lata:

- Plan Renaulution jest zwieńczeniem ogromnej ilości pracy, który obejmie całą firmę w ciągu pięciu do dziesięciu lat – zaznacza szef Alpine. - To był zaszczyt pracować nad tym przedsięwzięciem wraz z Lucą de Meo. Poznaliśmy się jakiś czas temu, Luca zna moją pasję do samochodów: pierwszą rzeczą, jaką kupiłem po powrocie do Francji była Alpine A110. Prawdopodobnie wtedy Luca zrozumiał, że moja osoba idealnie wpasowuje się w profil człowieka, który jest potrzebny do zarządzania aspektami sportowymi, ale także rozwojem marki w zakresie pojazdów codziennego użytku, które są ściśle związane z odbudową marki Alpine.

 

Odbudową marki, której fundamentem ma być zespół w Formule 1!

- W Renault, program F1 często był kwestionowany z różnorakich powodów. Raz lepszych, raz gorszych – tłumaczy Rossi. - Kiedy tylko pojawiały się problemy i musieliśmy szukać możliwości na racjonalizację kosztów, komitet wykonawczy zadawał sobie jedno pytanie: zostać czy odejść? F1 była tak odległa od naszych produktów komercyjnych, że zaczęliśmy kwestionować jej wpływ na sprzedaż modeli Clio i Megane. Jednak Alpine i F1 mają sens. Sportowa marka korzysta z reklamy i rozgłosu, jaki daje występ w 23 Grand Prix w sezonie. Co dwa tygodnie 500 milionów ludzi zasiada przed telewizorami. Warto zaznaczyć, że rywalizujemy w doborowym towarzystwie, jak Aston Martin, Mercedes, McLaren czy Ferrari. Nasza marka zyskuje więc bardzo dużo, będąc w środku całego zamieszania, jakim jest F1.
- Musimy również dostrzec fakt, że od czasu przybycia Amerykanów z Liberty Media i pod kierownictwem Stefano Domenicaliego pojawia się nowa, nowocześniejsza i bardziej pragmatyczna wizja Formuły 1. Nie obawiamy się ingerowania formatów Grand Prix, ich częstotliwości, czy działań komercyjnych wokół torów. To intrygujące, ponieważ aspekt czysto sportowy ma swoje ograniczenia. Są wyścigi, na których nawet absolutni fanatycy F1 po prostu zasypiają. Musimy wspomnieć też o absolutnej hegemonii niektórych producentów, którzy pokazali, że naciąganie przepisów do granic możliwości sprawia, że jakkolwiek są dobre i użyteczne, ich niedoskonałość niszczy zdrową sportową rywalizację. Decyzja o zmniejszeniu limitu budżetowego docelowo do 135 mln dolarów rocznie też jest bardzo korzystna.

 

 

W ten weekend na torze Paul Ricard Laurent Rossi po raz kolejny zasiądzie wśród swoich ludzi, jak to często miało miejsce w tym sezonie. Tę obecność na torach uważa za absolutnie konieczną.

- Nie zamierzam się obijać, będę tam! - żartuje. - A tak na poważnie, Luca de Meo powierzył mi ważne zadanie, więc nie mogę obejść się siedzeniem w biurze. To bardzo ważny dla nas rok. Zespół musi się rozkręcić na dobre. Musimy odnaleźć się w strukturze F1, która bardzo się zmieniła, a nadchodzi rok 2022, który będzie kluczowy. Staram się upewnić, że zarówno na torze jak i poza nim wszystko dopięte będzie na ostatni guzik – podkreśla szef Alpine, także w Formule 1.

 

Postęp jaki team wykonał od początku sezonu wskazuje, że zmierzają we właściwym kierunku.



Jean-Michel Desnoues

Inne aktualności

Pokaż wszystkie aktualności