Alpine podwyższa poprzeczkę – wielkie święto w Le Mans!

Powrót do Formuły 1? To nie wszystko! W tym roku Alpine wystartuje także w najwyższej klasie w 24-godzinnym maratonie w Le Mans. Po raz pierwszy, od powrotu do wyścigów długodystansowych. A480 to rodzynek wśród maszyn kategorii hypercar. Wywalczył trzecie miejsce w kwalifikacjach, pośród 62 załóg.

 

Ciemnoniebieskie nadwozie, przypominające malowanie bolidu Formuły 1, szczęśliwy numer 36, z którym Alpine zdobyło mistrzostwo LMP2 i wielkie wyzwanie, bo w tym roku poprzeczka zawieszona jest jeszcze wyżej. Wyzwanie, lecz wraz z nim wielkie wsparcie, bowiem na torze są kierowcy zespołu Formuły 1! Do Estebana Ocona dołącza Fernando Alonso, który sam ma w tej wyjątkowej imprezie niemałe doświadczenie. W końcu w tym słynnym wyścigu Hiszpan triumfował już dwa razy. W ten weekend też zasiądzie za kierownicą, ale ścigał się nie będzie.

 

– Po pełnych sukcesów ośmiu latach w LMP2 czas dołączyć do czołowej kategorii – mówił na początku sezonu Laurent Rossi, dyrektor generalny Alpine. W tegorocznych rundach długodystansowych mistrzostw świata na Spa-Francorchamps, Portimao i Monzie francuska ekipa dwa razy była na drugim i raz na trzecim miejscu. Zdobyła też pole position. W Le Mans – najważniejszym tegorocznym wyścigu – chce sprawić niespodziankę.

Niezawodność – to słowo klucz i największy znak zapytania przed debiutem prototypów hypercar w słynnym 24-godzinnym maratonie. To szansa na niespodziankę. To też wielkie wyzwanie dla Alpine. Dwukrotni zwycięzcy długodystansowych mistrzostw świata (WEC) w LMP2 mają prototyp, który w tym przejściowym sezonie został dopuszczony do walki w najwyższej klasie, choć z obniżonymi przez regulamin osiągami. Ekipa wykorzystuje zeszłoroczne nadwozie LMP1 Oreca oraz 4,5-litrowy silnik V8 marki Gibson.


Oreca cieszy się z nawiązania do chlubnej historii – jej pierwszy start w 1977 roku odbył się właśnie z Alpine – a francuski producent sportowych samochodów z obecności wśród największych - po raz pierwszy po 43-letniej przerwie, gdy Jean-Pierre Jaussaud i Didier Pironi wygrali 12-godzinny w Le Mans w 1978 roku. Oczywiście w barwach Alpine!

Na razie wszystko układa się pomyślnie. – Lepiej być przesądnym i nie mówić, że wszystko idzie dobrze, ale w naszym przypadku tak właśnie jest – cieszył się po testach Philippe Sinault, menedżer teamu Alpine Elf Matmut Endurance Team. 

A480 prowadzą Nicolas Lapierre, Andre Negrao i Matthieu Vaxiviere. To mocny i doświadczony skład. Razem mają na koncie już 21 startów w legendarnym maratonie, a największą wiedzę ma tu oczywiście 36-letni Lapierre. – To niesamowite uczucie znów jeździć po tym torze – nie ukrywa Francuz, który po próbach przebicia się w wyścigach bolidów jednomiejscowych (spędził m.in. trzy sezony w GP2), skierował swoje kroki na długie dystanse i już cztery razy wygrał Le Mans w prototypie LMP2! 

– Wybraliśmy kierowców, którzy się dopełniają pod względem doświadczenia i których osobowość gwarantuje pracę zespołową w każdych okolicznościach – mówi Sinault. A praca zespołowa to klucz do sukcesu w Le Mans tym bardziej, że okoliczności zmieniają się nie tylko z godziny na godzinę, ale i z okrążenia na okrążenie.
Po torze jadą jednocześnie 62 samochody i choć pętla ma ponad 13 kilometrów łatwo znaleźć się w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie. Utknąć za wolniejszą maszyną, stracić na dublowaniu albo na tym, że rywal będzie miał po prostu mniej do stracenia i zaryzykuje bardziej. Cudze błędy bolą jeszcze mocniej. 

 

Biorąc pod uwagę długość toru, jeszcze większe wrażenie robią tak niewielkie odstępy czasowe między załogami. W środowych kwalifikacjach Alpine zajęło drugie miejsce ze stratą ledwie 0.816 sekundy do najszybszej załogi. Czwartkowa półgodzinna dogrywka między najlepszymi potwierdziła potencjał zespołu na jednym kółku – Nicolas Lapierre zajął 3. miejsce. To dopiero przedsmak nachodzących emocji, gdy przed zespołami i ich załogami  najważniejsze - pełna doba ścigania! 

 

Zanim jednak zawodnicy Alpine Elf Matmut rozpoczną 24-godzinny maraton, wsiądą do innych maszyn. Niecałe dwie godziny przed startem odbędzie się parada, podczas której francuskie auta poprowadzą także kierowcy teamu Formuły 1: Fernando Alonso i Esteban Ocon. Na torze pojawią się Alpine F1, prototyp A470, A110 GT4, rajdowe A110 i A110S – pełen przekrój motorsportów i klas, od rajdów przez wyścigi sprinterskie po rywalizację długodystansową. Oto dziedzictwo Alpine.

Wyjątkowe auta będą miały wyjątkowych kierowców. Dwukrotny mistrz świata F1 i dwukrotny zwycięzca Le Mans Alonso, obok niego sensacyjny triumfator ostatniego Grand Prix Węgier w Formule 1 Ocon, CEO Alpine Laurent Rossi... I to wszystko na oczach 50 tysięcy kibiców na swoim domowym torze. To będzie wielkie święto Alpine, a zarazem wstęp do największego wyzwania roku! 


Philippe Sinault, dyrektor Alpine Elf Matmut Endurance Team:

To znów ten moment w roku! Przygotowania do 24-godzinnego wyścigu w Le Mans trwały za kulisami ostatnich kilka miesięcy. Jesteśmy gotowi, ciężko pracowaliśmy, także dzięki lekcjom zebranym podczas pierwszych trzech wyścigów tego sezonu. Jesteśmy świadomi swojego statusu. W tym roku jesteśmy outsiderami, ale jesteśmy też pewni, że mamy szansę, by walczyć, biorąc pod uwagę nasze sportowe i techniczne możliwości.

Inne aktualności

Pokaż wszystkie aktualności