Formuła 1 to nie wszystko! Alpine powróci do Le Mans i Długodystansowych Mistrzostw Świata, wzmacniając zaangażowanie w najważniejszych seriach wyścigowych świata.
Francuska marka w 2024 roku dołączy do najwyższej kategorii wyścigów długodystansowych – Hypercar. Kolejne posunięcie, podkreślające wielkie ambicje Alpine – nie tylko na sportowych arenach.
Alpine odkrywa karty. Jeszcze kilka tygodni temu podczas 24-godzinnego wyścigu w Le Mans Laurent Rossi unikał deklaracji, co do przyszłości zarządzanej przez niego marki sportowej w wyścigach długodystansowych. Skoncentrowany był na tym, co tu i teraz – powrocie Alpine do najwyższej klasy, po raz pierwszy od 1978 roku. Legendarny maraton ekipa ukończyła na podium, co tylko zaostrzyło apetyty!
Teraz Alpine już oficjalne ogłosiła plany na przyszłość w endurance. Nie tylko po raz kolejny stawia na swoje motorsportowe korzenie, ale i snuje wielkie plany, bo przecież cały czas kontynuowany będzie też program startów w Formule 1.
Dlaczego endurance, skoro Alpine ma już fabryczny team w F1? Laurent Rossi rozwiewa wątpliwości: – My chcemy dotrzeć do jak największej liczby kibiców motorsportu, zakorzenić się w ich świadomości. Kibice Formuły 1 są dużą społecznością, ale wyścigi długodystansowe mają swoich wiernych fanów. To inna grupa – mówi. – Startując i w Formule 1, i w endurance, Alpine będzie jedną z niewielu marek obecnych w dwóch głównych kategoriach motorsportu. Maksymalnie wykorzystamy doświadczenia z ich obu, aby przez technologiczną i techniczną synergię zyskać przewagę na rynku motoryzacyjnym nad naszymi rywalami, którymi są prestiżowe marki – dodaje Rossi. Towarzystwo faktycznie jest doborowe. W endurance Alpine będzie rywalizować m. in. z BMW, Porsche, Audi, Acurą i Cadillakiem.
– Program Alpine w endurance podkreśla zaangażowanie marki i jej ambicje w motorsporcie – podkreśla Rossi. To nie jest początek. To kontynuacja drogi obranej już osiem lat temu i usianej sukcesami. Alpine wróciło do wyścigów długodystansowych w 2013 roku i od tamtej pory odhaczało kolejne zadania w poszczególnych kategoriach.
W European Le Mans Series – kategorii, której mistrzostwo zdobył ostatnio Robert Kubica ze swoimi zmiennikami i ekipą WRT - zgarnęli tytuły w 2013 i 2014 roku. O szczebel wyżej – w Długodystansowych Mistrzostwach Świata - wygrali w 2016 roku oraz supersezonie 2018/2019, pośród prototypów LMP2. W tej samej kategorii francuska marka trzykrotnie wygrała 24-godzinny maraton w Le Mans (2016, 2018, 2019). Tegoroczne podium w najwyższej klasie Hypercar to z jednej strony wisienka na torcie, a z drugiej doskonały fundament pod dalsze, jeszcze ambitniejsze plany kontynuowania startów w elicie.
Do wyboru były dwa zestawy regulacji, umożliwiające rywalizację na najwyższym na świecie poziomie wyścigów długodystansowych. Alpine wybrało przepisy LMDh, czyli Le Mans Daytona hybrid. To maszyny o maksymalnej mocy 640 koni mechanicznych z dodatkowym zastrzykiem 40 KM z hybrydy. Nadwozia dostarczają ORECA (z niego właśnie skorzysta Alpine), Ligier, Multimatic lub Dallara. Mimo ograniczeń aerodynamicznych, doświadczenia ekipy Formuły 1 z bazą w Enstone z pewnością będą przydatne w programie endurance, a zbudowaniem silnika zajmie się oddział z Viry-Chatillon – ten sam, który od dekad konstruuje jednostki napędowe dla Formuły 1.
Alternatywna klasa LMH to większa wolność konstrukcyjna, ale też nieograniczone wydatki, które łatwo mogą się wymknąć spod kontroli, podczas gdy dla LMDh budżety są ograniczone do miliona euro, wyłączając z limitu koszty silnikowe. Ekonomiczny model zastosowany w LMDh odpowiada strategii Alpine. Dzięki temu koncern już teraz zdecydował się na czteroletni program startów i planuje przygotowanie dwóch aut.
– Przepisy Hypercar okazały się sukcesem i jesteśmy szczęśliwi widząc taką mocną stawkę – mówi szef ACO i Le Mans Pierre Fillon. – Kolejna prestiżowa marka dołączyła do klasy Hypercar, nowej pierwszej ligi wyścigów długodystansowych. To doskonała wiadomość dla naszej dyscypliny!
Wsparciem działań Alpine będzie ekipa Signatech, francuski zespół wyścigowy, z którą słynna marka pracuje od lat i z którą odnosiła ostatnie sukcesy, łącznie z trzecim miejscem w tegorocznym wyścigu w Le Mans. – Jesteśmy bardzo dumni, że Alpine wybrała nas do współpracy przy programie LMDh. Mamy wielkie ambicje i jesteśmy szczęśliwi, że mogliśmy wprowadzić naszą współpracę na jeszcze wyższy poziom. Po 32-letniej karierze w motorsporcie nie mogę się doczekać, aby razem z Alpine - marką, która zaraża pasją i żyje dla zwycięstw - rzucić wyzwanie najbardziej prestiżowym konstruktorom – mówi Philippe Sinault, założyciel Signatech.
Gdy mowa o korzystaniu z doświadczeń z Formuły 1, trudno nie pomyśleć o kuszącej perspektywie powrotu do wyścigów długodystansowych Fernando Alonso, czyli dwukrotnego mistrza świata F1 oraz… dwukrotnego zwycięzcy 24-godzinnego wyścigu w Le Mans. – Oczywiście związaliśmy się z Fernando z myślą, aby razem działać na różnych polach. To legenda, wykraczająca poza Formułę 1. Naturalne są więc myśli, aby dalej ścigać się razem Fernando, także poza F1, ale Bóg jeden wie, co to znaczy dla niego! – śmieje się Rossi. Szybko jednak dodaje: – Jest bardzo mało prawdopodobne, aby Fernando wystartował w Le Mans podczas sezonu Formuły 1. To byłoby marzenie, ale trudne do spełnienia. Nie sądzę, aby było to możliwe…
Fernando Alonso może na razie pozostać kibicem w garażu, podczas największych wyścigów długodystansowych – tak, jak miało to miejsce przed tegoroczną edycją maratonu w Le Mans. Tymczasem Alpine ma już wszystko, aby rzucić wyzwanie pozostałym markom w jednym z najwspanialszych wyścigów świata oraz całym cyklu Długodystansowych Mistrzostw Świata. W połączeniu z Formułą 1 to niezwykle silna deklaracja wielkich planów rozwoju całej marki, której celem jest podbój rynku samochodów sportowych. Wszystko jest na jak najlepszej drodze. Czy raczej – na jak najlepszym torze!
Aldona Marciniak