Po 21 z 22 wyścigów sezonu i sensacyjnym podium w Katarze, nie może być już cienia wątpliwości. Wielki comeback Fernando Alonso po dwóch latach rozłąki z Formułą 1, to sukces… a zarazem początek czegoś większego, bardzo obiecującego. To fundament w ambitnych planach ekipy Alpine.
We współczesnej Formule 1, gdy stery przejmuje młode pokolenie, czyli kierowcy pokroju 25- letniego Estebana Ocona, 24-letnich Maxa Verstappena i Charlesa Leclerca, 23-letniego George’a Russella czy 22-letniego Lando Norrisa, 40-letni Alonso – nie da się ukryć – jest już seniorem, ale dla dwukrotnego jak dotąd mistrza świata data urodzenia jest nieistotna. - Nie ma znaczenia, czy masz 19 czy 42 lub 43 lata. To sposób na życie. To pełne oddanie temu sportowi! Tym większym osiągnięciem byłoby zdobycie trzeciego mistrzostwa Formuły 1. Dziedzictwo. Przekaz dla przyszłych pokoleń – mówi Fernando.
Choć Hiszpan już teraz jest w doskonałej formie i wciąż ma potencjał na dalsze postępy, poziomu, na jaki wspiął się po dwóch latach rozłąki z F1 nie da się osiągnąć tylko czystym talentem. To wynik uporu, oraz metodycznej, inteligentnej pracy oraz umiejętności szukania własnych słabości. - Sądzę, że to taki sam proces, jak wszystko inne w tym sporcie – mówi Alan Permane, Dyrektor Sportowy Alpine. – Nie ma magicznej różdżki, czy dróg na skróty, jeśli chodzi o poszukiwanie docisku aerodynamicznego, mocy w silniku czy prędkości w kierowcach. To wymaga ciężkiej pracy i on tak właśnie pracuje. Ciężko!
- Robił to w przygotowaniach do sezonu, a z pewnością początek był ciężki. Miał problemy, ale zamiast szukać wymówek, zawsze w pierwszej kolejności patrzył na siebie. Nawet raz nie zrzucił winy na bolid, czy zespół. Zawsze mówił: „to ja, muszę się poprawić, muszę zrobić to i tamto, muszę być lepszy”. Mówił to w naszej fabryce i to samo powtarzał dziennikarzom. I tak właśnie uczynił. Jeszcze nie zakończył tego procesu. Wciąż jeszcze odbudowuje nasz zespół, ze wszystkimi ludźmi, których skupia wokół siebie i wykonuje wspaniałą robotę – dodał jeden z najbardziej renomowanych inżynierów Formuły 1, od 1989 roku związany z ekipą, która przez lata po wielokroć zmieniała barwy, ale wciąż mieści się w brytyjskim Enstone.
- Zmieniałem się wiele razy – potwierdza Fernando. – Zmieniałem nawet kategorie, na różne inne serie w motorsporcie. Wielokrotnie i zawsze wymaga to czasu na adaptację. To jednak nigdy nie była wymówka i nie będzie to wymówką teraz! Ludzie muszą po prostu zrozumieć, że gdy udajesz się na Roland Garros czy Wimbledon, najpierw trenujesz na takiej nawierzchni. Adaptujesz się do tych warunków. Natomiast my, w Formule 1 mieliśmy tylko trzy dni testów przedsezonowych w Bahrajnie, więc każdy kierowca miał dla siebie po półtorej dnia jazd, a potem zaczęły się mistrzostwa świata. To jak przygotowywać się do Igrzysk bez treningu. To właśnie robiliśmy – dodaje Hiszpan.
Osiem miesięcy potem… - Trudno przewidzieć, co wydarzy się w kolejnych kilku latach, ale z rozkoszą podjąłbym z nimi walkę, ktokolwiek w przyszłym sezonie zrobi szybki bolid – mówił szczęśliwy Hiszpan po powrocie na podium Formuły 1 w listopadowym Grand Prix Kataru. Choć Dyrektor Generalny ekipy Alpine Laurent Rossi nakreślił zrównoważony plan rozwoju i daje swojemu zespołowi sto wyścigów na powrót do czołówki, równie dobrze ten plan może się ziścić wcześniej. Bo w składzie mamy jednego z najlepszych kierowców w historii tego sportu, a ponadto szykuje się nowe rozdanie!
W przyszłym roku diametralnie zmieni się regulamin techniczny i bolidy F1 będą działały zupełnie inaczej. Pracę nad nimi teamy zaczynały niemal od zera. – Dla wszystkich będzie to wielki reset i to od nas zależy, czy stworzymy szybką maszynę. W 2022 roku wszyscy zaczną z tymi samymi kartami, więc musimy je rozegrać mądrzej i, mam taką nadzieję, zbudować konkurencyjny bolid. Jeśli znajdziemy się na takiej pozycji, to ja jako kierowca czuję się mocny! Jestem gotowy do walki! – podkreśla Fernando. Jest głodny! Głodny kolejnego mistrzostwa…
Swoje dwa pierwsze tytuły zdobył już dawno temu, w 2005 oraz 2006 roku w barwach Renault. Potem, choć startował przez lata w potężnych teamach, Hiszpan nie zdołał spełnić swojego wielkiego marzenia i przypieczętować kariery trzecim tytułem. Może uda się z Alpine? Taki jest cel! – Nie to, żebym desperacko pragnął go zdobyć i to by zmieniło moją karierę czy to, jak patrzę na ten sport – powiedział Fernando w oficjalnym podcaście Formuły 1 „Beyond the Grid”, ale:
- Jestem waleczny i cokolwiek robię, uwielbiam współzawodniczyć. Dlatego naprawdę mam nadzieję, że będę walczył o to trzecie mistrzostwo. Zrobię, co w mojej mocy, albo i więcej w nadchodzących latach! To by znaczyło wiele, jeśli chodzi o moje dziedzictwo, kiedy już skończę karierę w Formule 1. – dodał czterdziestolatek. – Zawsze naciskałem, jadąc na limicie i zawsze starałem się szukać doskonałości w tym, co robiłem. Byłem zawsze bardzo zdyscyplinowany w swoim podejściu do ścigania – dodał dwukrotny mistrz świata Formuły 1.
Dzięki takiej pracy, dzięki doświadczeniu, ale też ogromnemu autorytetowi Alonso jest teraz prawdziwą podporą. Liderem zespołu. - Radzi sobie wspaniale – zapewnia Rossi. - Jest tak szybki, jak kiedykolwiek wcześniej. Z pewnością wyciąga najwięcej z naszego bolidu, który nie jest niewiarygodnie szybki, a mimo to on wciąż potrafi wycisnąć z niego rewelacyjne czasy okrążeń i kwalifikować się na doskonałych pozycjach!
- Obaj mamy takie same oczekiwania wobec zespołu. On zawsze dokładnie analizuje wszystkie decyzje. Wszystkie ustalenia. Systematycznie podnosi nasz poziom, kawałeczek po kawałeczku. Nigdy nie ma dość. Zdobycie punktu nie wystarcza. Zdobycie dwóch – także. Zajęcie drugiego miejsca, to też za mało. Zwycięstwo? „Musimy wciąż być pierwsi” – to jego podejście! Stawia wyzwania nam wszystkim, przez cały czas, ale robi to z wielkim szacunkiem. I może sobie na to pozwolić, bo udowodnił, że nie stara się zepchnąć odpowiedzialności na innych – podkreśla Dyrektor Generalny grupy Alpine.
Nic dodać, nic ująć. Fernando Alonso – jeden z najlepszych kierowców Formuły 1, po dwóch latach przerwy od startów w królowej sportów motorowych wrócił do formy. I chce więcej!
Cezary Gutowski